Wiślanym klifem (35)

Oj, dawno nic nie działo się na Dzikim Toruniu. To wcale nie oznacza, że zrezygnowałem ze swoich włóczykijskich eskapad, po prostu nie miałem czasu, ale i ochoty na przygotowanie relacji z nich.

W połowie lutego 2022 roku, korzystając ze słonecznej, choć cholernie wietrznej pogody, postanowiłem wybrać się do Osieka. Złapałem podmiejski autobus linii 46 i w niespełna pół godziny później wysiadałem już na przystanku Osiek-Szkoła. Cofnąłem się kawałek do skrzyżowania i uderzyłem w ulicę Wiślaną, czyli na południe. Pierwszym przystankiem miał być stary cmentarz ewangelicki, który ostatni raz odwiedziłem w 2017 roku [patrz: ROWEREM | Toruń-Osiek II: Taras widokowy], ale ostatecznie to życie weryfikuje plany, więc...


Po odbiciu w ulicę Bobrownicką (fot. 1) doszedłem do kapliczki Matki Boskiej Skępskiej z 1980 roku (fot. 2), a później wszedłem w las i trochę mimowolnie ominąłem cmentarz. Ale nic to, pomyślałem. To miejsce mogę odwiedzić w drodze powrotnej, tym bardziej, że las zachęcał do spacerów i w pewnym momencie, z daleka dostrzegłem już kraniec wiślanego klifu, który również był celem tej włóczęgi (fot. 3-4). Jednak, jeśli Waszym celem byłby tylko cmentarz i taras widokowy, to po prostu trzymajcie się ul. Bobrownickiej, a oba punkty będziecie mieli po prawej stronie.
Wiślany klif, to niezwykłe miejsce. rozpościera się stąd zapierający dech widok na Wisłę i jej zakola. W tym miejscu nasza Królowa jest bardzo szeroko i naprawdę robi wrażenie. Aby dojść na taras widokowy trzeba zmierzać na wschód (Wisła musi być po Waszej prawej). Jednak nie cały odcinak da się przejść brzegiem klifu. W pewnym momencie zarośla zmusiły mnie, abym wszedł głębiej w las, ale jeżeli będziecie trzymać się właściwego kierunku (wschód, pamiętacie? 😉), nie powinniście zabłądzić.
Tuż przed tarasem widokowym zszedłem z klifu nad samą Wisłę. Z dołu "skarpa" też wygląda całkiem nieźle (fot. 1-2). Mi ten widok - zwłaszcza na drugiej fotce - przywodził na myśl nadmorskie krajobrazy choćby z gdyńskiego Orłowa czy Oksywia. Miałem okazję i przyjemność przejść obie toruńskie linie brzegowe Wisły i uwierzcie mi - u nas takich obrazków nie zobaczycie. Owszem, są może nawet równie piękne, ale... inne. Ok, wracajmy do Osieka. Aby dostać się na taras widokowy trzeba jeszcze przejść przez bezimienną strugę (fot. 3), ale jest ona na tyle wąska, że każdy dorosły załatwi to jednym dłuższym krokiem.

Poniżej tarasu widokowego znajdują się łąki. To tereny zalewowe, ale akurat trafiłem na czas, kiedy woda nie była wysoka. Mimo wszystko szerokość Wisły robi wrażenie. Na zdjęciach 2, 4 i 5 to widok  w stronę Włocławka, na 3 i 6 w stronę Torunia.


Sam taras niewiele się zmienił od mojej ostatniej wizyty, a na odpoczynek nie było warunków. Wiatr był tak silny, że zmiótł mi z ławki metalowy kubek od termosu 😉. Niemniej, lubię to miejsce. Panuje tu cisza i spokój, a widoki zachwycają.

Taras od cmentarza dzieli kilkaset metrów. Stara nekropolia leży przy głównej drodze w Łęgu-Osieku, w niewielkiej dolince. Szacuje się, że została założona w 1775 roku, ale - niestety - tak starych nagrobków tu nie znajdziecie. Najstarszy pochodzi z 1859. Na uwagę - oprócz samych grobów - zasługuje również obecny tu starodrzew. Znajdziecie tu przepiękne dęby i klony, a całość otacza sosnowy las.

Opuszczając cmentarz w Łęgu-Osieku nie wróciłem na drogę, tylko zanurzyłem się w las, by dotrzeć na brzeg wiślanego klifu. Po drodze zrobiłem sobie przerwę na posiłek i gorącą herbatę. Tym razem we włóczykijskim menu miałem makrelę w sosie pomidorowym i Suchary Bieszczadzkie ツ. Te ostatnie, to taki cywilny zamiennik tzw. "pancerwafli" czyli sucharów z polskich wojskowych racji żywnościowych. Smakują podobnie, ale Bieszczadzkie są o połowę tańsze i mają lepszy skład. W sumie żarcie włóczykija, to temat na osobny wpis, więc może kiedyś takowy przygotuję. Teraz jednak jesteśmy w Osieku i nadszedł czas zejścia z klifu.
Łąki i pola na granicy Osieka i Dzikowa to malownicze miejsce nawet w lutym. Tu gdzie trafiłem, oprócz sporych terenów, które latem pewnie służą za miejsca wypoczynku, znalazłem także archipelag mniejszych i większych wiślanych wysepek (fot. 4-5), a z nieco wyższego punktu widać fragment Kępy Dzikowskiej (fot. 7). Nie było jednak dużo czasu, aby zachwycać się krajobrazami. Do odjazdu autobusu została nieco ponad godzina, a ja miałem w planach zahaczyć jeszcze o jezioro w Osieku.


I właśnie tutaj - nad osieckim jeziorem - kończy się moja włóczęga. Oczywiście, została jeszcze do pokonania droga na przystanek w Dzikowie, ale tutaj nie ma już co relacjonować. W sumie tego dnia zrobiłem blisko 11 km. Niezbyt dużo, ale po drodze było sporo wzniesień, więc czuło się to w nogach. Gdybyście planowali zrobić podobną trasę, musicie wiedzieć, że są miejsca, gdzie internet nie odbiera. Dobrze więc abyście wiedzieli, w którą stronę zmierzacie i dokładnie oglądajcie otoczenie - to pomaga. Nie zaszkodzi też kompas - o właśnie, o busoli też można zrobić osobny wpis, trzeba o tym pomyśleć ツ.
 
Na razie to tyle, Włóczykije. Do zobaczenia na leśnym szlaku. 🌳

Komentarze

Popularne posty